73. "Pod szczęśliwą kocią gwiazdą" - Grażyna Strumiłło-Miłosz
Od dłuższego czasu chodziłam lekko przybita widokiem za oknem. Wcinałam za duże dawki czekolady (efekty widoczne już następnego dnia), pokładałam się do snu jak emerytowana czytelniczka i coraz dłuższe wieczory wypełniałam czytaniem równie długich i mrocznych książek.
KONIEC Z TYM!
A przynajmniej przerwa. Jednak jestem uzależniona od smętnych powieści, gdzie wszyscy na końcu umierają. Tym razem chciałam poczuć się jak małe dziecko, które ciągle wierzy w Mikołaja.
tytuł: Pod szczęśliwą kocią gwiazdą
autor: Grażyna Strumiłło-Miłoszwydawnictwo: Dreams wydawnictwodata wydania: 2009 (data przybliżona)ISBN: 978-83-932877-1-0liczba stron: 120Fryga, kotka o żółto-niebieskich oczach, chodzi w białej sukience, popielato-srebrzystym serdaczku, ciemniejszych majteczkach i krzywo zaciągniętym bereciku. Do tego jeszcze czarna kropka na różowym nosie, krzywe łapki i niecały ogon. Pewnie zapytacie: "Co się jej stało?" A ja Wam odpowiem: Przeczytajcie sami i zobaczcie świat widziany jej wyjątkowymi oczami!
Rozpoczynając moją przygodę z zabawną kotką Frygą poczułam, jakbym dostała 120 stron szczęścia. Bez dżumy (Albert Camus kłania się), rzewnych melodramatów ("Bez mojej zgody" na szczycie tej listy) i wszelkich brudów tego świata. Historyjka stworzona przez autorkę wciąga swoją naiwnością, ale przede wszystkim niewinnością.
Fryga jest także świetnym przykładem postaci, która wyróżnia się na tle innych. Czasami bywa szykanowana, czasami nie wtapia się w tło, ale zawsze potrafi być wierna samej sobie. Być może, jako starsza czytelniczka, doszukuję się czegoś głębszego w tej książeczce dla dzieci, ale muszę przyznać, że zauroczyła mnie ta mała kotka.

Czasami nie podobała mi się przemoc, która jednak występowała. Nie rozbijano sobie arbuzów na głowie, ale było parę scen zakrawających o zwierzęcy kryminał:) Sama jestem uodporniona po wielu odcinkach serialu Dexter czy True Blood.
Od strony wizualnej także, o dziwo, jestem zadowolona. Polewam wszystkich moją dzisiejszą słodką paplaniną, ale faktycznie dużo rzeczy mnie urzekło. Obrazki są przepiękne, chociaż nie są idealne. Tak jak sama Fryga. Nie dopatrzymy się tutaj disney'owskich królewien i ich idealnych kresek. Wrażenia potęgują barwne akwarele (chyba się znam, ale nie jestem pewna).
Przypomnę, że jest to wznowienie książki z 1989 roku. Bardzo ładne wznowienie. W sam raz dla fanów kociej literatury. Przede wszystkim tych mniejszych, ale wrażliwców też powinna zadowolić. Polecam tym, którzy mają swoje Baby Born i poszukują czegoś dla nich..
Tylko boję się, że teraz będę czytać tylko bajki. Jak można nie lubić śliskiego papieru, twardej okładki, kolorowych ilustracji i wielkich liter na pół strony? Brzmi luksusowo. No... i trochę dziecinnie, przyznaję.
Egzemplarz tej książki został podesłany mi przez Wydawnictwo Dreams. Jak zawsze, nie wpłynęło to na treść mojej recenzji.
9 comments
Czasami warto oderwać się od tych szarych książek i przeczytać coś pozytywnego. Widzę, że tobie się spodobała, ale ja jednak polecę mojej cioci, której bliźniaki rosną w zastraszającym tempie.
OdpowiedzUsuńKusisz recenzją :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią poznam tę książeczkę, lubię wszelkie historie o kotach! :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :) Powrót do dawnych czasów, kiedy czytało się o gadających kotkach :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja i blog :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :3
raczej odpuszcze :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam :3
OdpowiedzUsuńnie czytałam ;
OdpowiedzUsuńAż by się chciało cofnąć w przeszłość i przeczytać tę książkę jako małe dziecko :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, nawet te dla dzieci, wydawnictw Dreams, tej nie znam, ale chętnie zawiesiłabym na niej oko ;)
OdpowiedzUsuńPoprzez komentarze wchodzę na Wasze blogi i staram się odwdzięczać.
Dziękuję za każdą opinię:)