153. "Wszyscy martwi razem" - Charlaine Harris
Kiedy to ja zaczęłam przygodę z wampirami i wszelkimi edwardopodobnymi postaciami? Prawdopodobnie z 5 lat temu, może i wcześniej. I wiecie co? Nadal gdzieś potrafię się przy tym świetnie bawić.
Kolejna, już chyba siódma część przygód nie-tak-zwykłej kelnerki Sookie Stackhouse czekała na półce z 2-3 lata, nie mówiąc o tym, że jestem fatalnym pożyczaczem książek (a jednak ciągle książki są mi pożyczane, zapewne dzięki mojemu urokowi osobistemu, lub, co bardziej prawdopodobne, dzięki przemiłym osobom z mojego życia).
Serial porzuciłam gdzieś w czwartym/piątym sezonie, kiedy zaczęły latać duchy, demony i wszelkie czarne magie na ekranie, a ja bałam się iść spać bez lampki w kontakcie dla niemowląt. Z tym, że serial odbiega znacząco od książki, więc na książkę skusiłam się jakiś tydzień temu.
I całkowicie się jej oddałam, w przerwach między zajęciami, w tramwaju (biedne starsze panie, których nie zauważyłam, żeby ustąpić miejsca), przed snem (tworzenie nowo-starych nawyków).
Sookie nie jest bohaterką moich marzeń, w szczególności w serialu, ale jej przygody to istna rozpusta. Zabiegający kilkusetletni mężczyźni, tygrysy, zmiennokształtni, do wybory do koloru. Praca dla samej królowej, nielimitowana karta kredytowa na małe zakupowe szaleństwa - jak miło było chociaż o tym poczytać. A fakt, że wszystko jest osadzone wśród fantastycznych kreatur tylko urozmaica lekturę.
Nie będę się rozwodzić nad stylem pisania autorki, czy nad przekazem. Tutaj nie ma ani poetyckości (to typowa książka dla amerykańskich mamusiek, które lubią sobie przy gotowaniu poczytać o namiętnym seksie z wampirami, które nigdy się nie męczą) , ani nie ma moralnych dywagacji (naprawdę, ta książka nie wniesie niczego nowego do Waszego życia). A jednak jest przyjemna, bardzo szybko się czyta (słowo honoru) i po prostu wciąga. Jako dowód powtórzę, że to szósta czy siódma część!
I na całe szczęście nieostatnia....
Moja ocena: 3,5/5
Kolejna, już chyba siódma część przygód nie-tak-zwykłej kelnerki Sookie Stackhouse czekała na półce z 2-3 lata, nie mówiąc o tym, że jestem fatalnym pożyczaczem książek (a jednak ciągle książki są mi pożyczane, zapewne dzięki mojemu urokowi osobistemu, lub, co bardziej prawdopodobne, dzięki przemiłym osobom z mojego życia).
Serial porzuciłam gdzieś w czwartym/piątym sezonie, kiedy zaczęły latać duchy, demony i wszelkie czarne magie na ekranie, a ja bałam się iść spać bez lampki w kontakcie dla niemowląt. Z tym, że serial odbiega znacząco od książki, więc na książkę skusiłam się jakiś tydzień temu.
I całkowicie się jej oddałam, w przerwach między zajęciami, w tramwaju (biedne starsze panie, których nie zauważyłam, żeby ustąpić miejsca), przed snem (tworzenie nowo-starych nawyków).
Sookie nie jest bohaterką moich marzeń, w szczególności w serialu, ale jej przygody to istna rozpusta. Zabiegający kilkusetletni mężczyźni, tygrysy, zmiennokształtni, do wybory do koloru. Praca dla samej królowej, nielimitowana karta kredytowa na małe zakupowe szaleństwa - jak miło było chociaż o tym poczytać. A fakt, że wszystko jest osadzone wśród fantastycznych kreatur tylko urozmaica lekturę.
Nie będę się rozwodzić nad stylem pisania autorki, czy nad przekazem. Tutaj nie ma ani poetyckości (to typowa książka dla amerykańskich mamusiek, które lubią sobie przy gotowaniu poczytać o namiętnym seksie z wampirami, które nigdy się nie męczą) , ani nie ma moralnych dywagacji (naprawdę, ta książka nie wniesie niczego nowego do Waszego życia). A jednak jest przyjemna, bardzo szybko się czyta (słowo honoru) i po prostu wciąga. Jako dowód powtórzę, że to szósta czy siódma część!
I na całe szczęście nieostatnia....
Moja ocena: 3,5/5
Miłego czytania i do usłyszenia!
PS Źródło jak zwykle Tumblr i jak zwykle Eric. Tyle lat za nami, a ja ciągle wpatrzona w tego blondyna w serialu i książce. Chociaż nie wiem, czy Damon by z nim nie wygrał... hmm... (chyba nie)
PS Źródło jak zwykle Tumblr i jak zwykle Eric. Tyle lat za nami, a ja ciągle wpatrzona w tego blondyna w serialu i książce. Chociaż nie wiem, czy Damon by z nim nie wygrał... hmm... (chyba nie)
4 comments
Muszę Ci pożyczyć "Bóg nigdy nie mruga", przynajmniej wtedy będę czytała u Ciebie o książkach które znam :P
OdpowiedzUsuń@Madelaine. - i koniecznie "Elementarz stylu", wtedy mój blog będzie superduper na czasie i zyskam milion subów:D
OdpowiedzUsuńUwielbiałam ten serial jeszcze kilka lat temu, a książki posiadam chyba wszystkie, chociaż dwa ostatnie tomy jakoś opornie mi idą ;)
OdpowiedzUsuńJa nadal nie przeczytałam kilku ostatnich tomów, jakoś tak czekają na lepszą okazję. Ale zawsze lubię wrócić do przeczytaniu kilku randomowych stron, tyle tam się działo!
OdpowiedzUsuńTak, to ten Twój urok osobisty :D
Ten sam dylemat! Chociaż chyba uległabym pięknemu Szwedowi...
Poprzez komentarze wchodzę na Wasze blogi i staram się odwdzięczać.
Dziękuję za każdą opinię:)