http://favim.com/image/491954/ Cześć, wakacje za nami. Pora na małe podsumowanie poprzedniego miesiąca mojego maratonu z książkami. W tym miesiącu wypadłam trochę gorzej, bo przeczytałam 9 książek, ale mam dwie "na wykończeniu". No i jestem w połowie "Lolity". Za każdym razem jakoś mnie odrzuca od tej książki. Tak samo jak "Ferdydurke" Gombrowicza. Pora wziąć się w garść. Mam już 3 lektury maturalne za sobą. Jeszcze...
Chciejlista, wish list... Hej, dzisiaj pokażę książki, za którymi bacznie się rozglądam w bibliotekach, księgarniach i internecie.Jest ich o wiele więcej, ale dzisiaj przede wszystkim chciałabym się skupić na popularnych książkach z różnymi ciekawymi pomysłami. Dystopie, paranormale, akcje. A co mi tam:) tłumaczenie: Paweł Łopatka tytuł oryginału: The boy in the striped pyjamas wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Film planuję obejrzeć od dłuższego czasu, jednak...
Dawno, dawno temu pożyczyłam sobie "Wojny w SPA". Jakkolwiek ten tytuł żałośnie brzmi, tak książka była fenomenalna. Rzadko mi się zdarza śmiać podczas czytania. A tutaj miałam sytuacje komiczne, jednak nie jakieś bardzo sztuczne, przerysowane. Szukam tego wyrażenia... Manby pisze "nie na siłę". Pamiętacie te seriale z lat 90., gdzie podkładany jest śmiech widowni w sytuacjach, które mają nas rozbawić. Rzekomo taki zabieg ma rozśmieszyć odbiorców przed telewizorami. Tutaj humor jest, ale nikt nie stoi z karteczką "TERAZ PROSIMY SIĘ ŚMIAĆ, AUTORKA STWORZYŁA PRZEZABAWNĄ SCENĘ".

To lekka lektura, raczej bez głębi i zdań zakończonych wielokropkiem. Jednak niesie ze sobą dużą dawkę optymizmu, dobrego humoru.
Zapewnia rozrywkę na jakieś 2-4 godziny, w trakcie których ciężko oderwać się od Birdie i jej perypetii.

I to właśnie główna bohaterka jest tą, która "robi" całą książkę. Śmiejemy się z jej pustoty, blacharstwa i milionów na koncie, dzięki którym ma wygodne życie. Bo tak naprawdę ta dziewczyna nic o życiu nie wie. Uparła się, że kocha pewnego przystojnego aktora i będzie się upokarzała do granic możliwości, aby spędzić z nim noc. Z kolei aktor uważany jest w środowisku filmowym za geja, przez co jego genialny menadżer każe mu umawiać się z Birdie. I tak się ta cała historia zaczyna...
Bohaterka w trakcie lektury przejdzie wewnętrzną metamorfozę, dowie się co to znaczy być Kowalskim (tudzież amerykańskim Smithem). Jest taką postacią, jakiej życzymy, aby w końcu przejrzała na oczy i odnalazła szczęście.
Autorka bardzo dobrze wyśmiewa się z tego całego show biznesu z PR-em na czele. Birdie jest symbolem wielu pustych laluni, które żyją z tego, że chodzą na imprezy i reklamują kostiumy kąpielowe.
Polecam osobom wylegującym się na działce, plaży, hamaku przy domu. Książka jest odpowiednia dla wszystkich, którzy na chwilę obecną poszukują zwykłego czytadła trochę wyższej rangi niż harlequin, ale tylko trochę. W "Oszaleć z miłości" jest dużo ironii, brak sztampowych dialogów rodem z telenoweli "Dzikie serce".
Moja krótka recenzja z lubimyczytac :
Moja ocena: 4/5
(oczywiście w kategorii: odmóżdżacze/kiczowate czytadła/romanse, bo trzeba mieć to na względzie, że ocena Lolity i Oszaleć z miłości nie będą równoważne)
tłumaczenie: Edyta Skrobiszewskatytuł oryginału: Crazy in Lovewydawnictwo: Nasza Księgarnia
To lekka lektura, raczej bez głębi i zdań zakończonych wielokropkiem. Jednak niesie ze sobą dużą dawkę optymizmu, dobrego humoru.
Zapewnia rozrywkę na jakieś 2-4 godziny, w trakcie których ciężko oderwać się od Birdie i jej perypetii.
Bohaterka w trakcie lektury przejdzie wewnętrzną metamorfozę, dowie się co to znaczy być Kowalskim (tudzież amerykańskim Smithem). Jest taką postacią, jakiej życzymy, aby w końcu przejrzała na oczy i odnalazła szczęście.
Autorka bardzo dobrze wyśmiewa się z tego całego show biznesu z PR-em na czele. Birdie jest symbolem wielu pustych laluni, które żyją z tego, że chodzą na imprezy i reklamują kostiumy kąpielowe.
Polecam osobom wylegującym się na działce, plaży, hamaku przy domu. Książka jest odpowiednia dla wszystkich, którzy na chwilę obecną poszukują zwykłego czytadła trochę wyższej rangi niż harlequin, ale tylko trochę. W "Oszaleć z miłości" jest dużo ironii, brak sztampowych dialogów rodem z telenoweli "Dzikie serce".
idealna na wakacje. główna bohaterka jest przerysowana i komiczna, ogólnie da się jej wybaczyć paskudny charakter. jest tak głupia, że pewnie nawet nie wie, jak inaczej można się zachowywać mając jej pieniądze. przesłanie książki jest urocze, bardzo sztampowe i popularne. mimo wszystko idealne kiczowate czytadło na ciepłe dni. a nawet na chłodne dni, ta książka potrafi ocieplić innych.
Moja ocena: 4/5
(oczywiście w kategorii: odmóżdżacze/kiczowate czytadła/romanse, bo trzeba mieć to na względzie, że ocena Lolity i Oszaleć z miłości nie będą równoważne)
Miłego czytania i do usłyszenia!
Ostatnimi czasy zafascynowałam się rosyjską literaturą, chociaż ciągle raczkuję w tym temacie. Jednak (niestety) to nie Tołstoj mnie skłonił do przeczytania tej książki, a Joe Wright, który wyreżyserował film na podstawie tej książki.
Jakiś czas temu, po przeczytaniu Jane Austen, obejrzałam "Dumę i uprzedzenie" z Keirą Knightly w roli głównej. Kilka dni temu włączyłam sobie "Pokutę" tego samego reżysera z tą samą aktorką. Niesamowitości.
I jak nie obejrzeć ich kolejnej współpracy przy tak ogólnie znanym dziele, którym jest "Anna Karenina"?
Sami zobaczcie:
Zauważyłam, że w filmach Wrighta są przepiękne obrazy, kostiumy, krajobrazy i plastyczne sceny. A sama muzyka w zwiastunie niesamowicie pasuje.
Ale ja dzisiaj słodzę... Nie mogę się doczekać:)
Jakiś czas temu, po przeczytaniu Jane Austen, obejrzałam "Dumę i uprzedzenie" z Keirą Knightly w roli głównej. Kilka dni temu włączyłam sobie "Pokutę" tego samego reżysera z tą samą aktorką. Niesamowitości.
I jak nie obejrzeć ich kolejnej współpracy przy tak ogólnie znanym dziele, którym jest "Anna Karenina"?
Sami zobaczcie:
Zauważyłam, że w filmach Wrighta są przepiękne obrazy, kostiumy, krajobrazy i plastyczne sceny. A sama muzyka w zwiastunie niesamowicie pasuje.
Ale ja dzisiaj słodzę... Nie mogę się doczekać:)
Miłego czytania i do usłyszenia!
Skończyłam czytać "Przedwiośnie" i "Granicę" - PORA NA NAGRODĘ :)
I tak zabrałam się za trzecią część australijskiej dystopii.
I tak zabrałam się za trzecią część australijskiej dystopii.
tytuł oryginału: Tomorrow: The Third Day, The Frost
seria/cykl wydawniczy:
Jutro tom 3
wydawnictwo: Znak literanova
W trzeciej części tej młodzieżowej serii z 1995 roku minęło już parę miesięcy. Teraz grupa przyjaciół nudzi się, ukrywa przed wrogami i wyjada zapasy jedzenia. I wtedy przychodzi im kolejny pomysł na osłabienie sił wroga...
Co mnie denerwuje to fakt, że ta młodzież to jacyś geniusze. Jak inaczej możemy nazwać osoby, które znajdują się w środku wojny, są otoczone wrogami obładowanymi karabinami i innymi broniami, a mimo to podejmują się tak ryzykownych i trudnych akcji? I to świetnie przemyślanych. Tak świetnie, że moje IQ telewizora nie zawsze łapało się w pomysłach głównej bohaterki.
Jednak wszystkie te akcje są dość ciekawe, wciągają na ładnych parę godzin. Nawet jeśli niektóre z nich uważam za mocno przesadzone. No i na minus muszę podać przewidywalność paru wątków.
Niestety autor nie wprowadza niczego różniącego się od poprzednich części. Nadal mamy walkę, ucieczkę, zasadzki i plany. Chociaż później naszym bohaterom podwija się noga, ale nie będę spojlerować:)
Powiem tylko, że lubię to, że nie możemy być zawsze nastawieni na całkowite zwycięstwo Australijczyków. Prędzej czy później gdzieś pójdzie nie tak. I to jest realistyczne. Na plus.
Książka długa nie jest, ma 269 stron, ale została podzielona na 28 rozdziałów. No i wiem, że będzie to czepialstwo z mojej strony, ale nie rozumiem tych rozdziałów. Jeden jest przedłużeniem fabuły z poprzedniego. Nic nowego nie wnoszą, książka mogłaby być "bezrozdziałowa". Tak tylko ględzę...
Bohaterowie nie zapadną mi w pamięci, przeciętni. Jednak lubię ich za to, że są właśnie takimi zwykłymi (o przeciętnym IQ młodego Australijczyka - 220) nastolatkami. Mają swoje małe miłości, marzenia i plany. Niestety wojna zmieniła ich wartości i mocno poturbowała moralność. Muszą uczestniczyć w różnych okropieństwach i dowiadują się, do czego są zdolni, aby przetrwać. I chronić siebie nawzajem.
To piękna opowieść o przyjaźni wrzuconej w obrzydliwą i bezlitosną wojnę. A także przestroga, abyśmy pomagali sobie nawzajem, bo nie wiadomo kiedy to MY będziemy tej pomocy potrzebowali. Nie zamykajmy się w swoich wygodnych domach i popatrzmy dookoła siebie.
Dodam jeszcze, że po tych opisach przyrody mam ochotę pojechać do Australii.
Polecam osobom, które lubią młodzieżówki, dystopie (chociaż nie do końca, ponieważ nie mamy tutaj nowego świata, tylko wymyśloną wojnę między państwami/kontynentami), historie o przyjaźni, akcje, partyzantkę, przygody. Wbrew pozorom lekko się czyta i bardzo szybko.
Moja ocena: 3,5/5
Czy można zrobić coś niesamowitego przepisując cudze teksty z bloga? Mieszając różne style i wklejając nie swoje słowa? No chyba jednak nie...
Gdybym miała ocenić fabułę książki, jej akcję... dałabym 0. Nie ma zbytniej akcji, to po prostu pamiętnik wiecznie naćpanej młodej Niemki, która zagubiła się gdzieś w tym świecie i prawdopodobnie nie chce się odnaleźć. Mifti można lubić albo i nie cierpieć za jej nowoczesność, przypadkowy seks, wyszukany język i masę przekleństw. Myślę, że fani serialu "Skins" by się odnaleźli i może nawet poczuli ten klimat. Jednak dla mnie próba stworzenia niesamowitego debiutu za pomocą kontrowersji, psychobełkotu 16-latki i maaaaaaaasy przekleńtw jest żałosna.
Jednak niektóre zwroty mi się strasznie podobają, pewne filozoficzne rozmyślania Mifti także.
Aha, wiecie, że ta książka jest plagiatem? Jeśli mnie pamięć nie myli, to kilka stron na końcu książki to same odnośniki, skąd autorka brała pomysł na książkę i są cytaty żywcem przepisane z cudzego bloga.
Więcej o tym "fenomenie" w pisaniu debiutanckiej książki można przeczytać TUTAJ
Niektórzy twierdzą, że książka jest genialna, tylko trzeba umieć doszukać się w niej tego ukrytego znaczenia. Osobiście uważam, że autorka (wydając książkę w wieku siedemnastu lat) bardzo chciała wyjść na berlińskiego bitnika w porywach do młodego geniusza, ale te wszystkie pomysłowe sformułowania i bełkoty nie wystarczają.
No ale plus za poruszanie ciekawej tematyki: młoda dziewczyna nieakceptująca swojego wygodnego życia bierze narkotyki i nie potrafi (najprawdopodobniej) pogodzić się ze stratą swojej mamy.
No i szybko się czyta. Chociaż nie jest łatwo.
Moja ocena: 2/5
tytuł oryginału: Axolotl Roadkill
wydawnictwo: Świat Książki
data wydania:
marzec 2011
Mifti to zdezelowana nastolatka z "dobrego domu", która bawi się w jedną z bohaterek "Skins" w berlińskim krajobrazie. Prawdopodobnie z nudy, braku akceptacji otaczającej rzeczywistości i chęci poznania czwartego wymiaru sięga po narkotyki. Nienawidzi swojej nieżyjącej matki, często na haju z nią rozmawia, tak samo ze swoją nieistniejącą przyjaciółką. Stworzyła swój pewien hermetyczny świat, do którego próbuje wprowadzić nas młodziutka autorka - Helene Hegemann urodziła się w 1992 roku, "Axolotl Roadkill" to jej debiut.
Sama książka miała być czymś w stylu "My, dzieci z dworca ZOO", ale coś nie pykło. Przede wszystkim: cała powieść to chaos. Rzeczywistość przeplata się z koszmarami, wizjami na haju i bujną wyobraźnią Mifti. Do dzisiaj nie wiem, czy pewne sceny działy się tylko w głowie bohaterki czy faktycznie miały miejsce. Dodatkowej głębi miały prawdopodobnie zapewnić niezwykłe zdania. I tutaj muszę powiedzieć, że mój gust literacki jest zadowolony. Autorka pisze jak typowy hipster, tzn. używa wielu slangowych neologizmów, posługuje się niebanalnymi porównaniami i metaforami. Mifti wypowiada się jak osoba o ilorazie inteligencji co najmniej 150. Miałam pozapisywać sobie jej niektóre świetne teksty, ale... bardziej skupiałam się na zrozumieniu, o czym ona w ogóle mówi. Parę zwrotów z jej monologu, które mi się spodobały :
"mięsista cisza",
"podśmiechujki",
"martwomózga impreza"
No, w takim klimacie całość jest utrzymana. Mnie się podoba, ale widać, że coś tutaj zostało zrobione na siłę.
Gdybym miała ocenić fabułę książki, jej akcję... dałabym 0. Nie ma zbytniej akcji, to po prostu pamiętnik wiecznie naćpanej młodej Niemki, która zagubiła się gdzieś w tym świecie i prawdopodobnie nie chce się odnaleźć. Mifti można lubić albo i nie cierpieć za jej nowoczesność, przypadkowy seks, wyszukany język i masę przekleństw. Myślę, że fani serialu "Skins" by się odnaleźli i może nawet poczuli ten klimat. Jednak dla mnie próba stworzenia niesamowitego debiutu za pomocą kontrowersji, psychobełkotu 16-latki i maaaaaaaasy przekleńtw jest żałosna.
Jednak niektóre zwroty mi się strasznie podobają, pewne filozoficzne rozmyślania Mifti także.
Aha, wiecie, że ta książka jest plagiatem? Jeśli mnie pamięć nie myli, to kilka stron na końcu książki to same odnośniki, skąd autorka brała pomysł na książkę i są cytaty żywcem przepisane z cudzego bloga.
Więcej o tym "fenomenie" w pisaniu debiutanckiej książki można przeczytać TUTAJ
Niektórzy twierdzą, że książka jest genialna, tylko trzeba umieć doszukać się w niej tego ukrytego znaczenia. Osobiście uważam, że autorka (wydając książkę w wieku siedemnastu lat) bardzo chciała wyjść na berlińskiego bitnika w porywach do młodego geniusza, ale te wszystkie pomysłowe sformułowania i bełkoty nie wystarczają.
No ale plus za poruszanie ciekawej tematyki: młoda dziewczyna nieakceptująca swojego wygodnego życia bierze narkotyki i nie potrafi (najprawdopodobniej) pogodzić się ze stratą swojej mamy.
No i szybko się czyta. Chociaż nie jest łatwo.
Moja ocena: 2/5
Poniżej wstawiam coś, co może komuś z Was pomoże. Okej, są wakacje, wiele osób(w tym JA) odmóżdża się lekkimi lekturami. Ale może warto rozejrzeć się w bibliotece za jakąś z poniżej podanych książek? Zabawę znalazłam w internecie, więc prawdopodobnie niektórzy już ją widzieli i ogólnie dałam ciała, ale mniejsza z tym. Mnie się podoba i znalazłam parę ciekawych książek, o których wcześniej nie...
A, oddzielę te dwa malutkie stosiki. Bo jak widziałam stosy na niektórych blogach to olaboga, chyba z 13 lat bym to wszystko czytała. Chociaż może i nie... ale wolę często coś wypożyczać, ale w niewielkich ilościach. I tak też dzięki dobroci znajomych zaopatrzyłam się w trzy (tak, trzy) upragnione książki. Lista: "Jutro 3" - John Marsden: Dwie pierwsze części serii były dobre, takie,...
Po polsku książka nazywa się "Charlie", ale film na filmwebie jest aktualnie zatytułowany "The Perks of Being a Wallflower", więc tak nazwę ten wpis.
Już po zwiastunie widzę, że świetnie dobrano obsadę. To prawda, że nie czytałam książki (jeszcze), ale Ezra Miller <3<3<3milionserduszek
Chłopak był świetny w "Musimy porozmawiać o Kevinie", więc spodziewam się po nim samych najlepszych rzeczy. A jak wygląda sam zwiastun?
J
E
E
E
E
E
J.
Po tej idiotycznej chwili mojego szczęścia postanowiłam jak najszybciej obczaić zwiastun filmu na youtube'ie. Nie byłam zaskoczona, kiedy dowiedziałam się, że to znowu Gutek taki (mam nadzieję) dobry film "przemyca" zza oceanu do Polski. Problem tylko w tym, że jeszcze nie udało mi się zdobyć tej książki. Pora odprawić modły...
Mam w sumie 7 nowych książek, z tego 4 z biblioteki. Jedną wypożyczyła dla mnie koleżanka, bo miejsca już brakowało na koncie :) I tak zdobyłam: 1. "Szczecin i okolice. Przewodnik rowerowy." - Michał Rembas, Paweł Steinke : Uwielbiam jeździć rowerem i co chwila wyszukuję jakieś nowe trasy. W internecie już sprawdziłam, ale nie mam odpowiedniego sprzętu na 100 - kilometrowe wędrówki. Po...
Dzisiaj usiadłam, wzięłam się za siebie i stworzyłam dzieło godne niejednego ucznia szkoły podstawowej. Podoba mi się jakoś, chociaż ma za dużo czarne ramki po bokach i nie wiem jak to usunąć. Ach, trochę technologii i się człowiek gubi;) I jak? ...
http://iamstillherebitches.tumblr.com/ |
A teraz?
A teraz mamy Sarę Shepard.
PLL. Kłamczuchy - Sara Shepard |
PLL. Bez skazy. - Sara Shepard |
Shepard stworzyła sympatyczne bohaterki. Są, jak dla mnie, rozpieszczone, dla dość przeciętne umysłowo. Jak to w głowach nastolatek -chłopaki, modne ciuchy, psychopatyczny morderca najlepszej przyjaciółki, filmy, imprezy. Po obejrzeniu serialu (który ciągle jest emitowany, już 3. sezon!) wyłoniłam swoją ulubienicę. No i zarówno w książce, jak i w serialu, nie cierpię Hanny. Chociaż potrafię zrozumieć jej rozterki, ale jakoś mnie irytuje. Mniejsza z tym.
Dużo się dzieje, jest akcja, dramaty, sekrety, grzeszki mniejsze i większe, piękne i popularne dziewczyny - trochę jak "Plotkara"? Ale Sara Shepard dodała do tego mordestwo i voila! - przepis na sukces.
PLL. Doskonałe - Sara Shepard |
Moja ocena : 3/5
Miłego czytania i do usłyszenia!
Ja muszę się teraz zabrać za czytanie lektur...
http://thegirlwithout.tumblr.com/post/15301101838 Wiem, że minęło już kilka dni sierpnia, ale dopiero teraz wpadłam na pomysł stworzenia pewnego rodzaju podsumowania mojego czytelnictwa w poprzednim miesiącu. Który był dla mnie dość dobry *dużo wolnego czasu, wakacje, dużo interesujących książek*. I tak w lipcu przeczytałam 10 książek. Wow, jestem z siebie dumna :) Może dla większości to nie jest jakiś świetny wynik, ale ja jestem dość...
Nie wiem, czy już o tym wspomniałam, ale intrygują mnie debiuty. Pisarze muszę jakoś wybić się na powierzchnię tony makulatury. Stosują kontrowersję, skandal, piszą o popularnych tematach wśród czytelników czy próbują zarobić na biografiach niedawno zmarłych artystów. Mniejsza z tym, bo w "Zanim zasnę" mamy do czynienia ze świetnym pomysłem. I na moje oko laika - z bardzo dobrym kryminałem.
Pamiętam, jak podobał mi się dość puściutki film "50 pierwszych randek". I na bank nie jestem jedyną, której fabuła książki Watsona skojarzyła się z tym filmem. Tak, nasza bohaterka codziennie budzi się jako 20-latka zamknięta w ciele dojrzałej kobiety. Wiele lat temu miała wypadek, który spowodował u niej amnezję. Pamięta tylko dzieciństwo i to, co przeżyła w dniu dzisiejszym. Każdego dnia budzi się w cudzym domu z nieznajomym mężczyzną obok niej w łóżku. A sprawy jeszcze się skomplikują...
Tyle ze wstępu, nie chcę dalej zagłębiać się w szczegóły, ponieważ wiem, jaka to frajda dowiadywać się coraz to nowych rzeczy i przeżywać je wspólnie z naszą bohaterką, Chriss.
Książka została podzielona na trzy części: DZISIAJ, DZIENNIK CHRISTINE LUCAS, DZISIAJ. I niestety, akcja, która niezwykle wciąga rozpoczyna się dopiero od połowy książki na moje oko. Wcześniej musimy razem z Chriss dowiedzieć się czegoś o niej, jak funkcjonuje, z kim się spotyka na co dzień itd. I być możne dlatego tak łatwo było mi oderwać się od tej części historii i szlam zająć się czymś innym.
Jednak nasza bohaterka wcale nie jest nudna. Sam przypadek jej choroby jest fascynujący. Da się ją lubić, chociaż czasami denerwowała mnie jej paranoja. Ale gdybym miała amnezję, to jestem pewna, że sama bym potrafiła tak się zachowywać, więc całkowicie to rozumiem. Oprócz Chris możemy w powieści spotkać parę innych postaci, o których nie będę teraz wspominał dla dobra interesującego czytelnictwa :)
Świetne zakończenie, przy którym nie można sobie odpuścić ani jednej strony. Napięcie siega zenitu, a ja chcę jak najszybciej dowiedzieć się rozwiązania sytuacji. Siedziałam do 2 w nocy, żeby tylko móc dokończyć czytać, bo nie mogłabym iść spać bez wiedzy KIM BYŁ TEN CZŁOWIEK (odsyłam do lektury!). Chociaż, pochwalę się troszkę, już trochę wcześniej domyślałam się prawdy iw 60%:)
Moja ocena : 4,5/5
Miłego czytania i do usłyszenia!
PS. To mój pierwszy kryminał, więc jeśli chcecie rozpocząć swoją przygodę z tego typu gatunkiem - POLECAM.
Pamiętam, jak podobał mi się dość puściutki film "50 pierwszych randek". I na bank nie jestem jedyną, której fabuła książki Watsona skojarzyła się z tym filmem. Tak, nasza bohaterka codziennie budzi się jako 20-latka zamknięta w ciele dojrzałej kobiety. Wiele lat temu miała wypadek, który spowodował u niej amnezję. Pamięta tylko dzieciństwo i to, co przeżyła w dniu dzisiejszym. Każdego dnia budzi się w cudzym domu z nieznajomym mężczyzną obok niej w łóżku. A sprawy jeszcze się skomplikują...
Tyle ze wstępu, nie chcę dalej zagłębiać się w szczegóły, ponieważ wiem, jaka to frajda dowiadywać się coraz to nowych rzeczy i przeżywać je wspólnie z naszą bohaterką, Chriss.
Książka została podzielona na trzy części: DZISIAJ, DZIENNIK CHRISTINE LUCAS, DZISIAJ. I niestety, akcja, która niezwykle wciąga rozpoczyna się dopiero od połowy książki na moje oko. Wcześniej musimy razem z Chriss dowiedzieć się czegoś o niej, jak funkcjonuje, z kim się spotyka na co dzień itd. I być możne dlatego tak łatwo było mi oderwać się od tej części historii i szlam zająć się czymś innym.
Jednak nasza bohaterka wcale nie jest nudna. Sam przypadek jej choroby jest fascynujący. Da się ją lubić, chociaż czasami denerwowała mnie jej paranoja. Ale gdybym miała amnezję, to jestem pewna, że sama bym potrafiła tak się zachowywać, więc całkowicie to rozumiem. Oprócz Chris możemy w powieści spotkać parę innych postaci, o których nie będę teraz wspominał dla dobra interesującego czytelnictwa :)
Świetne zakończenie, przy którym nie można sobie odpuścić ani jednej strony. Napięcie siega zenitu, a ja chcę jak najszybciej dowiedzieć się rozwiązania sytuacji. Siedziałam do 2 w nocy, żeby tylko móc dokończyć czytać, bo nie mogłabym iść spać bez wiedzy KIM BYŁ TEN CZŁOWIEK (odsyłam do lektury!). Chociaż, pochwalę się troszkę, już trochę wcześniej domyślałam się prawdy iw 60%:)
Moja ocena : 4,5/5
Miłego czytania i do usłyszenia!
PS. To mój pierwszy kryminał, więc jeśli chcecie rozpocząć swoją przygodę z tego typu gatunkiem - POLECAM.
Próbowałam czytać "Lewiatana", ale doszłam do wniosku, że pełnoletność ograbiła mnie z tej dziecięcej wiary we wszystkie latające dziwactwa, wielkie transformersy i rycerską walkę. Dlatego wzięłam się za dość popularną serię w Stanach Zjednoczonych.
Na cykl składają się "Brzydcy", "Śliczni", "Wyjątkowi". Tyle zauważyłam w bibliotece. Natomiast na amerykańskich półkach znalazłam jeszcze tytuł "Extras".Dotychczas przeczytałam tylko pierwszą część. I chyba mam już jej dość. Ale po kolei...
Główna bohaterka żyje w świecie, gdzie w wieku 16 lat robi się ludziom operacje plastyczne, które upodobniają do siebie całe społeczeństwo. W ten sposób nie istnieją kompleksy na punkcie odstających uszu, fałdek na brzuchu czy daleko osadzonych od siebie oczu. Jednak nasza dziewczyna poznaje przyjaciółkę, która kocha te swoje małe "wady" i chce uciec od rzeczywistości, w której wszyscy są śliczni i głupi. I tak rozpoczyna się wewnętrzny konflikt młodej Tally, która z pewnych powodów wyrusza w podróż za swoją znajomą...
Sam pomysł na taką dystopię jest ciekawy. Operacje plastyczne są aktualnie na czasie. Ludzie pożądają zmian w swoich ciałach, chcemy się non stop odmładzać. Jednak czytając "Brzydkich" doszłam do wniosku, że powieść jest bardziej skierowana na przygodę niż psychologiczne psychobełkoty o naszych potrzebach bycia pięknymi. Trochę szkoda, bo sama akcja nie jest zbyt wciągająca. Nie mamy tutaj zbyt wielu nowych przygód bohaterów, w kółko wałkowany jest problem sumienia Tally. Bardzo denerwował mnie fakt, że autor co chwila przypomina o poprzednich wydarzeniach, jakby czytelnik po przeczytaniu pięciu stron robił sobie miesięczną przerwę i potrzebował solidnego streszczenia wydarzeń z poprzedniego rozdziału. A może po prostu nasza bohaterka została wykreowana na taką drama queen, która co chwila roztrząsa przeszłość i musi nam o tym przypominać. Strona po stronie.
Zapewne przesadzam, bo aż tak nie jest lana woda, ale muszę przyznać, że było wiele momentów, w których się nudziłam i czytałam tylko dlatego, że nie chciałam porzucić tej powieści. Może bohaterowie uratowaliby sytuację, gdyby byli charyzmatyczni, oryginalni, szaleni. Ale dla mnie owa banda nastolatków, których poznajemy w książce, jest niezwykle przeciętna. Tak bardzo, że pomimo tego, że czytałam tę powieść parę dni temu, to musiałam przed chwilą sprawdzić jak nazywa się główna bohaterka książki.
Jednak muszę przyznać, że zakończenie tej pierwszej części jest bardzo dobrze rozegrane i zachęcające do sięgnięcia po kolejną częśc. I zapewne tak zrobię po dłuugiej przerwie. Nie muszę się martwić o to, że zapomnę o wydarzeniach z "Brzydkich", bo pewnie przeczytam o nich w "Ślicznych" wiele razy.
Moja ocena: 2,5/5
Na cykl składają się "Brzydcy", "Śliczni", "Wyjątkowi". Tyle zauważyłam w bibliotece. Natomiast na amerykańskich półkach znalazłam jeszcze tytuł "Extras".Dotychczas przeczytałam tylko pierwszą część. I chyba mam już jej dość. Ale po kolei...
Główna bohaterka żyje w świecie, gdzie w wieku 16 lat robi się ludziom operacje plastyczne, które upodobniają do siebie całe społeczeństwo. W ten sposób nie istnieją kompleksy na punkcie odstających uszu, fałdek na brzuchu czy daleko osadzonych od siebie oczu. Jednak nasza dziewczyna poznaje przyjaciółkę, która kocha te swoje małe "wady" i chce uciec od rzeczywistości, w której wszyscy są śliczni i głupi. I tak rozpoczyna się wewnętrzny konflikt młodej Tally, która z pewnych powodów wyrusza w podróż za swoją znajomą...
Sam pomysł na taką dystopię jest ciekawy. Operacje plastyczne są aktualnie na czasie. Ludzie pożądają zmian w swoich ciałach, chcemy się non stop odmładzać. Jednak czytając "Brzydkich" doszłam do wniosku, że powieść jest bardziej skierowana na przygodę niż psychologiczne psychobełkoty o naszych potrzebach bycia pięknymi. Trochę szkoda, bo sama akcja nie jest zbyt wciągająca. Nie mamy tutaj zbyt wielu nowych przygód bohaterów, w kółko wałkowany jest problem sumienia Tally. Bardzo denerwował mnie fakt, że autor co chwila przypomina o poprzednich wydarzeniach, jakby czytelnik po przeczytaniu pięciu stron robił sobie miesięczną przerwę i potrzebował solidnego streszczenia wydarzeń z poprzedniego rozdziału. A może po prostu nasza bohaterka została wykreowana na taką drama queen, która co chwila roztrząsa przeszłość i musi nam o tym przypominać. Strona po stronie.
Zapewne przesadzam, bo aż tak nie jest lana woda, ale muszę przyznać, że było wiele momentów, w których się nudziłam i czytałam tylko dlatego, że nie chciałam porzucić tej powieści. Może bohaterowie uratowaliby sytuację, gdyby byli charyzmatyczni, oryginalni, szaleni. Ale dla mnie owa banda nastolatków, których poznajemy w książce, jest niezwykle przeciętna. Tak bardzo, że pomimo tego, że czytałam tę powieść parę dni temu, to musiałam przed chwilą sprawdzić jak nazywa się główna bohaterka książki.
Jednak muszę przyznać, że zakończenie tej pierwszej części jest bardzo dobrze rozegrane i zachęcające do sięgnięcia po kolejną częśc. I zapewne tak zrobię po dłuugiej przerwie. Nie muszę się martwić o to, że zapomnę o wydarzeniach z "Brzydkich", bo pewnie przeczytam o nich w "Ślicznych" wiele razy.
Moja ocena: 2,5/5